14.5.09

Jestem oazą spokoju

Ukradłam swój własny rower. To znaczy stałam i patrzyłam czy nikt nie idzie, a kolega siłował się z zardzewiałą blokadą. Blokada zardzewiała, ponieważ - jak to było z tymi szansami jednymi na milion? - jakieś wredne ptaszysko narobiło do dziurki od klucza.

Moje użeranie się z rowerami to osobny temat. Na skutek problemów finansowych (spowodowanych przez arszlocha, który chciał mi sprzedać inny rower niż na zdjęciach) przez tydzień żywiłam się zupkami chińskimi i podpijałam Cornelowi colę.

A oto mniej więcej czym będę się zajmowała przez weekend:
Prawda, że fajny rytm? Za dwie godziny jedziemy na Probenwochenende w góry i już miga mi czerwony guzik. Ale keine Panik, jestem zajebiście wyluzowanym kwiatem na tafli jeziora.

3 komentarze:

Cal pisze...

Zupki chińskie nie są takie złe, za to cola tak. Ja jej stanowczo za dużo piję :P

Nie wiem co to ten probenwochenende czy coś, ale możesz to opisać, jak wrócisz :P

Anonimowy pisze...

umarłam w tej notce :)

Hania

fraupilz pisze...

Calendula -> Wciąż czekam na zdjęcia, opiszę kiedy je dostanę :)

Hania -> A komu ptak nie nasrał ni razu, ten nie był człowiekiem ni razu (czy coś takiego).