18.6.09

Strajk

Trwa Bildungsstreik. Niemieccy studenci nie chcą płacić czesnego, nie podoba im się też podział na studia dwustopniowe. Demonstranci są bardzo kolorowi i sympatyczni, nastawiają głośne reggae, okupują trzy sale wykładowe i puszczają z okien bańki.

Jak to, chcecie płacić czesne? Chcecie wyrzucać pieniądze na bzdurne pomysły państwa? - dziwi się Anna. Nie, mówię, chcemy takie fajne akademiki i stołówki jak u was, i native speakerów od wszystkich możliwych języków. I dobrze by było gdyby najlepsi profesorowie jednak nie uciekali z Polski (albo na prywatne uczelnie) kiedy tylko nauczą się angielskiego.

Jasne, że nie chcę płacić czesnego. Ale chcę wrócić do domu i żeby w domu było tak jak tu, żebym uczyła się rzeczy potrzebnych i nowych, a nie przestarzałych pierdół, a po drodze z centrum komputerowego na szwedzki ze Szwedem mogła wstąpić na smaczny wegetariański obiad do stołówki, za który zapłaciłabym elektroniczną legitymacją.

I do cholery, mam dosyć ciągłego tłumaczenia się, dlaczego nie idę/nie byłam/nie pójdę na demonstrację. Prawie wszyscy znajomi demonstrowali. Z owcą wymalowaną na plakatach i hasłem, żeby nie iść za stadem.

5 komentarzy:

Eliasz pisze...

A cóż tu ma prawda do rzeczy? Dwa spojrzenia na złożona całość, w wypadku realizacji każdego spojrzenia będzie jakiś mniej lub bardziej dogodny dla kogoś efekt. (pragmatysta ze mnie wychodzi, ale chyba nie jesteśmy wszyscy aż tak naiwni żeby ostatnie słowa traktować poważnie)

Eliasz pisze...

Dodam, że to często tak reagują Polacy na strajki studenckie. Pamiętam jak jakoś we Francji bezpośrednio po tych zamieszkach na Sorbonie ostro dyskutowaliśmy z Francuzami o przesadności tego. Coś co u nich jest bulwersujące i jest powodem do atakowania i dezorganizowania państwa dla nas było niedogodnością do której trzeba raczej na zimno i spokojnie podejść. Różniły się realia, różnił się temperament. Gdyby Polacy chcieli tak postępować trup słałby się gęsto na ulicach. Jakoś tak myślę że już wszystko co nie jest komunizmem jest i tak lepsze -powoduje to jakiś duchowy spokój przeciętnego Polaka, i pełne politowania spojrzenie na obcokrajowca który się stresuje tym że Państwo w ogóle coś od niego chce. U nas państwo jest Lewiatanem z którym mamy stosunki jak bajkowe stwory ze Shrekiem

Anonimowy pisze...

czy Bóg w ogóle istnieje?

andsol pisze...

Ech, te demonstracje, te strajki... To działa gdy odbija szajba, gdy chce się na szalę wrzucić wszystko, nieracjonalnie, nieodpowiedzialnie. A myślący ludzie myślą i w czasie demonstracji. Więc to nie dla nich. Trzeba myśleć o innych sposobach. Ale to wymaga wysiłku (myślowego), przyjemniej wyjść z grupą przyjaciół i pokrzyczeć trochę.

Trochę.

Ania pisze...

Dość trudno coś zmienić, nie mówiąc, że chce się to zmienić.

Na tym również polega demokracja.

Dlatego, jeśli nie idziesz na demonstrację, to wara Ci od psioczenia na czesne.

Ania z Jeny