24.9.08

Z zeszytu Mariki (uwaga: miejscami BARDZO hermetyczne)

1.
Miejsce akcji: Wrocław; czas: mniej więcej środek lipca tego roku. Tło historyczne: festiwal Era Nowe Horyzonty. Bohaterowie: Asia, Marika, Zosia, ja.

Ja: Tylko ja mam taki mały plecak?
Marika: Nie, mój jest jeszcze mniejszy. Zresztą, co to za freudowski kompleks małego plecaka?
Ja: Ale mój ma wydłużony element. Myślisz że jaki to charakter?

Zły pan wypędza nas z kościoła, który zwiedzamy. W międzyczasie do Mariki przyczepia się jakaś Babcia.
Babcia:
Przepraszam, czy wy jesteście Polkami?
Marika: No tak.
Babcia: I umiecie po polsku?
Marika: Tak.
Babcia: To powiedz coś po polsku.
(konsternacja)
Marika: Ni ponimajesz dein Polnisch, Entschuldigung.

Marika: Fiku miku, fizyk w kuchni! Tyle wyniosłam z liceum.

Namalowałam Asi słoneczko na ręku.
Ja: I co? Dlaczego nie komentujesz mojego dzieła?
Marika: Bo jest "niewidoczna"?
Asia: No to dorysuj mi chmurkę.

W Pizza Hut. Kontemplujemy ułożenie sztućców.
Asia:
A ten widelec to swatka czy konkurencja?

Asia zastanawia się czy warto iść na film Angelopoulosa.
Ja:
Marika była świadkiem jak wykreślałam Angelopoulsa z programu.
Marika: Na początku chciałaś iść na dłuższego!
Ja: Tak. Ale wymieniłam sobie na krótszego.
Marika (wyje): Jesteś za dłuu-uuuugi, i wiem co zro-ooobię, wymienię cie-eeebie na krótszy mo-oooodel...

Ja: A co powiecie na taki zestaw filmów: "W mieście Sylwii", "Cudowne Miasto", "Spotkajmy się St. Loius", "O czasie i mieście" i "Lou Reed's Berlin"?
Asia: Czyżby maraton miejski?
Marika: A może maraton erotyczny? "Pomóż Erosie", "homo.pl", "Kochanek Lady Chatterley", "Gomora"...
Zosia: ...i "Najważniejsze to kochać".
Ja: A może tak: " Pejzaż we mgle", "Własna śmierć", "Pora umierać", "Miasto Boga"...
Zosia: ...i "Nie dotykać siekiery"!

Rozmawiamy o konkursie na amatorski film krótkometrażowy.
Zosia: Możecie przez 30 sekund kontemplować liszaje na wrocławskich kamienicach à la Angelopoulos. Publiczność oszaleje.

Ja: Jeszcze NIGDY nie byłam w toalecie w muzeum archeologicznym!

W kinie.
Ja:
Mam zamiar zemścić się na ludzkości: zrobię sobie na głowie gigantyczny kucyk.

(podsłuchane)
Ktoś: Na początku jakaś dziewczyna robi komuś loda. Potem podcina sobie żyły. Potem na ekranie miga ogromny członek męski. I w tym momencie widz zdaje sobie sprawę, ze to będzie bardzo ambitne kino.

Czytamy ogłoszenia matrymonialne z "Frondy".
Marika: ..."wizażysta uprawiający literaturę - zostań moją muzą"...
Asia: Ciekawe jak to jest, uprawiać z kimś literaturę...

Na stoliku leży żarówka.
Marika: Co ta żarówka tu robi?
Asia: Miałam pomysł.
Marika: Nie świeci się. To musiał być kiepski pomysł.

W łazience.
Marika: Użyczysz mi umywalki?
Ja: Proszę bardzo.
Marika (uderzywszy z liścia w dystrybutor mydła: bach-bach-bach): Idę do drugiej.
Ja: Ale tu też jest umywalka.
Marika: Ale mydła nie ma! Myślisz, że po co robiłam tak: bach-bach-bach?
Ja: Bo przybijałaś mu piątkę...?

Marika (czyta): "Kompozycje są intuicyjną próbą wyrażenia istoty filmowej figury transfokacji..."
Ja: Co to jest transfokacja?
Marika: Tu piszą, że przybliżanie.
Ja (nie słuchając): ...strzelałabym, ze zamiana w fokę. Tak jak Asia dzisiaj.

2.
Miejsce akcji: Warszawa; czas: mniej więcej środek września. Tło historyczne: festiwal Skrzyżowanie Kultur. Bohaterowie: Marika, Piotr Harmonista, Michał, ja.

Idziemy bulwarem na Marszałkowskiej. Wszyscy się gapią.
Marika: Porozmawiajmy w jakimś egzotycznym języku. Najlepiej w takim, którego nie znamy.
Ja: Może w Quenya?
Marika: Albo w klingońskim. Zaimprowizuj coś.
Ja: Okej, to będzie tłumaczenie Pana Tadeusza na Quenya: Litwo, ojczyzno moja - pika pika mrrr!

Marika: Jestem luksemburżańską burlaską.
Ja: Rozumiem cię.

(tuż przed koncertem grupy Dhoad z Radżastanu)
Marika: A ty wiesz, gdzie jest Radżastan?
Piotr: Radżastan in da house.

Marika i Piotr rozmawiają o wierzeniach Słowian, Żydów i mieszkańców Radżastanu.
Marika: Od kiedy Matka Mokosz to Matka Boska?!
Piotr (głośno myśli): Jakby to była Matka Mokosz, to by znaczyło, że Słowianie przywędrowali z Afryki... Ona ŚCIEMNIA!

Piotr: Co się dzieje?
Ja: Nic, nic. Zdjęcia Stefana*.

Piotr (tłumaczy Marice coś o Słowianach): ...z Haszema zrobili Boga-Gniewosza...
Ja: Gniewosz to taki wąż.
Marika: Może Gniewomir? To taki działacz pro-PiSowski...

Piotr: Co to znaczy consolidation?
Marika: Nie wiem... pogodzenie?
Ja: A konsola to pogoda? Ładną mamy dzisiaj konsolę...
Marika: Jest pan wyjątkowo wrażliwy na wahania konsoli...

Marika: Nie sprawdziłaś Stefana na naszej-klasie?!
Ja: Nie.
Marika: To sprawdź. WSZYSCY znają Stefana**, a ma tylko 10 znajomych na Gronie.
Ja: CICHO! Bo ktoś usłyszy...
Marika: Noo, nie mówmy o tym, Stefan ma wszędzie znajomych.
Michał: I co z tego?
Ja: Ktoś z nich może go lubić...

*Imię zmienione. Powiedzmy, że wszyscy znają Stefana.
**Naprawdę wszyscy znają Stefana.

Brak komentarzy: