3.4.09

Zakwitłam na wiosnę

Zapisałam się na ekspresowy zerowy kurs chińskiego. Dojeżdżam na niego rowerem. Nie mam internetu ani telefonu, więc nie spędzam dnia na klikaniu bez sensu i nikt mi nie zadaje głupich pytań. Raz dokonałam spektakularnego zamknięcia klucza w pokoju, ale wspólnymi polsko-niemiecko-brazylijskimi siłami udało się otworzyć drzwi za pomocą Tajnego Papierka. Wo hen hao. Mam w głowie baterię słoneczną, w szyszynce, i wyobrażam sobie, że teraz ta szyszynka świeci jak świetlik.

Chiński znak oznaczający dobrze (hao) składa się ze znaku "kobieta" i znaku "dziecko". Bo kiedy kobieta i dziecko są razem, to jest dobrze. Natomiast znak "mężczyzna" składa się ze znaku "pole" i znaku "siła do pracy". (Wiecie, to są bardzo stare znaki, mówi Yan.) Znak "przyjaciel" zaczyna się od znaku "dwa księżyce". Jest w tym coś poetyckiego, prawda?

Wegetariańskie jedzenie to po chińsku sushi.

Natomiast siedzieć to zuo.

Przestaję więc czynić zuo i jadę nad rzekę, by tam, słuchając płyty dołączonej do podręcznika,
konspiracyjnie podjadać
czosnkopodobne roślinki z trawnika.

PS. A propos płyt z kursami językowymi: czy ktoś może mi wyjaśnić, jaka jest funkcja tej irytującej muzyczki przed każdym nagraniem?
PPS. Psychologia po chińsku to złożenie słów serce i nauka. Nauka o sercu. Ciekawe jak jest elektronika mikrosystemów i fotonika.

3 komentarze:

Vard pisze...

pewnie nie powinnam psuć poetyckości (poetyzmu, poetyki, diabliwiedząjakztegozrobićrzeczownik?) prostym skojarzeniem "dwa księżyce=pośladki"?

(przepraszam, zawsze psuję. jestem strasznie niepoetycka.)

fraupilz pisze...

Te księżyce nie wyglądają jak pośladki, raczej jak drabinki.

Ciekawe jak jest po chińsku fiksacja.

Cal pisze...

China! Szkoda, że nie Japońskiego. O, napisałaś do mnie :D