21.6.09

Misa Criolla

Pewien niedawno odkryty pisarz napisał, że każda kobieta rano czegoś szuka. A to portfela w przepastnym kosmosie swojej torebki, a to kluczyków od samochodu, w moim przypadku teczki z nutami, która - przysięgam! - była wczoraj na biurku, ale w nocy widocznie zachciało jej się turystyki. Ze wstydem przyznaję, że spełniam kryterium żeńskości tegoż pisarza.

Jeśli spieszysz się rano szukając teczki z nutami lub ciał niebieskich zagubionych w czerni torebkowego nieba, to pamiętaj: nie włączaj radia na last.fm.

Bo pożre cię niedźwiedź.



Mimo fatalnej akustyki i obecności najgorszego sopranu w Jenie (czyli mnie), koncert podobno się udał.

W ogóle wszystko się udaje. A najcudowniejsze jest, kiedy wracam zmęczona i ze zdartym gardłem po kilku godzinach śpiewania, otwieram skrzynkę i znajduję tam długi list po polsku, od Kogoś, kto zna tajemnicę Wielkiego Wozu nad ogniskiem. Czytam go, a gwiazdy odbijają się w herbacie.

3 komentarze:

Cal pisze...

Pożycz niedźwiedzia, mam kogoś, kogo chcę rozszarpać na strzępy.

Btw. nie ma mnie na gadu do końca tyg. I składam papiery na tłumaczenia na UW :>

Hania pisze...

pięknie :)

synestezja pisze...

ten niedzwiedz jest niesamowity! :)