Kupiłam na wyprzedaży Viktor ist gegangen Very Walger. Główną bohaterką powieści jest Niemka szwedzkiego pochodzenia, która ni z gruszki ni z pietruszki decyduje się jechać do Szwecji i szukać tam swojego brata Viktora. Szwecja jest cukierkowo szwedzka, cicho wszędzie, głucho wszędzie, wszyscy mają blond loki i zajadają się bułami z cynamonem, a bohaterka wjeżdża samochodem w łosia. Węgierski imigrant jest też niezwykle węgierski, częstuje naszą Niemkę palinką i gotuje jej paprykowe gulasze. Akcja biegnie ślimaczym tempem po autostradzie na północ, a Viktor uciekł chyba do Laponii, więc będę musiała się męczyć jeszcze przez sto parę stron zanim bohaterka dojedzie do Jokkmoka i znajdzie tam sens życia oraz brata. Zerknęłam na notkę biograficzną – pani Walger studiowała skandynawistykę. Proszę, niech mnie ktoś rąbnie, jeśli kiedykolwiek postanowię napisać książkę o Niemczech.
- Cześć, jestem Polką i mam na imię Kasia - powiedziała Kasia z Polski, odrzucając słowiański warkocz na swe słowiańskie plecy, a potem pociągnęła łyk wódki z gwinta. - Bóg z tobą, chcesz bigosu?
- Cześć, jestem Polką i mam na imię Kasia - powiedziała Kasia z Polski, odrzucając słowiański warkocz na swe słowiańskie plecy, a potem pociągnęła łyk wódki z gwinta. - Bóg z tobą, chcesz bigosu?
3 komentarze:
Następnie wsiadła w swoje kradzione audi i pojechała do Częstochowy, zatrzymując się po drodze, żeby nazbierac grzybów.
Ech, ta współczesna literatura...
zazajana.blogspot.pl
umiesz pisać :)
Prześlij komentarz