W wieku przedszkolnym miałam ulubioną zabawę: wysypywałam na podłogę całe wiaderko plastikowych zwierzątek i ustawiałam je w dwa rzędy naprzeciwko siebie, w jednym roślinożerne, w drugim - drapieżniki. Tak zaczynała się bitwa. Kiedy bawiłam się w to z babcią, to ja zawsze musiałam "być" drapieżnikami, bo nie umiałam przegrywać.
Drapieżniki zwyciężały do czasu, kiedy moja babcia wymyśliła Wielkiego Węża. Był to żółty tandetny wąż z odpustu, tak duży, że nie mieścił się do wiaderka. Wielkie Węże mają to do siebie, że potrafią latać, więc w kulminacyjnym punkcie wąż przylatywał nad pole bitwy i zaprowadzał pokój.
Szkoda, że chociaż raz nie stało się inaczej. Przydałoby mi się, gdyby Wielki Wąż raz się wkurzył, przestał być pacyfistą i rozniósł moje drapieżniki w pył.
Drapieżniki zwyciężały do czasu, kiedy moja babcia wymyśliła Wielkiego Węża. Był to żółty tandetny wąż z odpustu, tak duży, że nie mieścił się do wiaderka. Wielkie Węże mają to do siebie, że potrafią latać, więc w kulminacyjnym punkcie wąż przylatywał nad pole bitwy i zaprowadzał pokój.
Szkoda, że chociaż raz nie stało się inaczej. Przydałoby mi się, gdyby Wielki Wąż raz się wkurzył, przestał być pacyfistą i rozniósł moje drapieżniki w pył.
5 komentarzy:
Jak reagowałaś gdy nadlatywał Wielki Wąż?
Okrzykiem: WIELKI WĘŻUUU! :)
Uhuhu, z tego mogły wyrosnąć jakieś skrywane podświadomie kompleksy albo traumy :P
Myślisz? Z powodu jednego niewinnego latającego symbolu fallicznego?
a ja nie pamiętam w co się bawiłam w wieku przedszkolnym :(
Prześlij komentarz