12.10.08

Cebulowy Goethe

Każdy powód jest dobry do świętowania. Weźmy na przykład cebulę. Można ją zjeść, z dwóch cebul zrobić laleczkę, z dwudziestu małych cebulek – korale, albo posadzić w doniczce i mieć szczypiorek. I jak tu się nią nie cieszyć? W Weimarze od 355 lat co roku odbywa się Zwiebelmarkt, czyli rynek cebulowy, obecnie trwający trzy dni. Wyobraź sobie, że cała warszawska starówka jest zastawiona gigantycznym bazarem – tak mniej więcej wygląda teraz niemiecka "stolica kultury".

Na straganach, wśród odpustowych bobików, słodyczy, magicznych olejków na urodę i pamiątek z Rosji albo Peru leżą wieńce z cebul, małych cebulek, czosnku, ziół i suszonych kwiatów, przypominające stylem nasze palemki wielkanocne. Turystów kuszą cebulowe lale, cebulowe zegary, gąsienice z małych cebulek i książki w rodzaju 1000 przepisów na potrawy z cebuli. Wszędzie porozstawiane są budki, w których można zjeść tradycyjne cebulowe ciasto na gorąco i popić Federweißerem, czyli młodym białym winem (albo czymkolwiek innym, wybór jest naprawdę duży). Gdzieniegdzie snują się przebierańcy z lokalnych grup rekonstrukcji historycznych, przeważnie renesansowych. Jednocześnie odbywa się kilka koncertów muzyki folkowej, a wokół tego wszystkiego prowadzi trasa biegu miejskiego.

Podobno Goethe napisał kiedyś wiersz o tym, jak bardzo lubi cebulę. Podobno chodził na Zwiebelmarkt, kupował cebulowe ozdoby, stawiał je na swoim biurku i w różnych miejscach domu, bo wierzył, że zapach cebuli ma doskonały wpływ na zdrowie. Pomnikowi Goethego wśród straganów ktoś założył cebulowy naszyjnik.

Po siedmiu godzinach spacerowania wśród cebul przemieściłam się ze "stolicy kultury" z powrotem do "miasta nauki". Teraz, po czternastu (sic!) godzinach snu, usiłuję zainstalować gdzieś nabytą w Weimarze oplątwę. (Wszelkie pomysły na imię dla oplątwy są mile widziane, zarówno rodzaju męskiego, jak i żeńskiego).

Inne cebulowe zdjęcia znajdują się tutaj.

5 komentarzy:

Piotr Baczewski pisze...

Ładnego masz dusiołka:)

fraupilz pisze...

Czy Ty też musiałeś się uczyć na pamięć wiersza o dusiołku?

Piotr Baczewski pisze...

Ja go nawet nie znam... znaczy wiersza.Bo dusiołka sobie oswoiłem. Odkąd karmie go suchymi kajzerkami przestał dobierać się do mojej szyi;)

Marta pisze...

Mmmmm... niemiecki festyn... kojarzy mi się z jowialnymi wąsaczami w podkolanówkach, orkiestrą dętą i pannami o pszenicznych warkoczach.

No nieźle, zazdroszczę.

fraupilz pisze...

No i sprowokowała mnie. Wyobraziłam sobie pszenicznego wąsacza z warkoczem, grającego na tubie...