22.10.08

Stworzycielka światów

Tomek pozdrowił mnie kiedyś zdaniem: witaj, stworzycielko świata! Rzeczywiście zdarza mi się od czasu do czasu tworzyć równoległe światy. Multiplikuję siebie, powracam do chwil, w których poruszenie skrzydła motyla ostatecznie zadecydowało o powstaniu tornada. Obserwuję zmyśloną Katarzynę P. na zmyślonych drogach, fantazjuję o posiadaniu nadprzyrodzonych mocy, wracam na rozstaje.

W alternatywnym świecie dzieje się na przykład tak:

- Hallo. - Kasjerka w sklepie usłyszała mój polski akcent, wstała i zajrzała mi do koszyka, żeby sprawdzić, czy czegoś nie wynoszę. Proszę się nie obawiać - odpowiedziałam z szerokim uśmiechem, w bezbłędnym Hochdeutsch. - MY kradniemy tylko samochody.

Czasami zdarza się i tak:

Powiedzmy, że był to X.
X. siedział przede mną w pociągu powrotnym z Siegmundsburga. Wyciągnęłam rękę w stronę jego głowy, dotknęłam rozczochranej brązowej czupryny. - X.? - upewniłam się, że akceptuje moje poczynania. Istotnie nie miał pretensji, że podstępnie wykradałam mu myśli i czytałam je. Jak mógł być przed chwilą taki zdenerwowany? Kiedy bawiłam się jego włosami, opadał coraz bardziej w puchową senność i właściwie mógłby jechać w nieskończoność tym pociągiem, bo nie istniało jutro ani wczoraj. Błysk, chwila kontaktu tajemniczych energii czy cząsteczek, które biegną od człowieka do człowieka jak niedostrzegalna pajęczyna. Zastanawiał się - tak było napisane w jego myślach - jaka jest naukowa nazwa tych małych rzeczy. Pomyślał też o neuronach czuciowych, ale tylko przez chwilę, bo potem jego umysł wypełniało już tylko przyjemne ciepło, paski leniwego porannego światła. Uśmiechnął się i zamknął oczy.

(Usprawiedliwienie: mam słabość do rozczochranych mężczyzn. I za dużo ostatnio myślę o dłoniach, a to z powodu tego bloga.)

Widziałam kiedyś taką animację w TVP Kultura: ludzik szedł drogą, aż dotarł na rozdroże. Tam się rozdwoił, a potem dwa pół-ludziki chodziły po górach i dolinach. A kiedy na powrót się połączyły, nie pasowały już do siebie: jedna połowa urosła, druga zmalała. I taki kubistyczny człowieczek, utykając, ruszył dalej.

Szkoda, że życie nie ma przycisku save game. Wcisnęłabym spokojnie save, zrobiłabym coś niemądrego i sprawdziłabym, co się wtedy stanie.

2 komentarze:

Piotr Baczewski pisze...

Obiecuję, że gdy do Ciebie przyjadę nie będę używał grzebienia... to tak a'propos rozczochrania.

fraupilz pisze...

Phi, musiałbyś mieć pięć razy dłuższe włosy i nie grać na harmonii :D