22.12.08

Intercity

Bardzo mi się podoba, kiedy ktoś mówi: zamieniam się w słuch. Ale wczoraj zamieniałam się we w z r o k. Mój wzrok lubi pociągi, a ta podróż była dla niego jedną z najciekawszych.

Jena-Berlin. Usiadłam w strategicznym miejscu, dodatkowym, z boku korytarza, skąd miałam widok na wszystkich. Szczególnie zaintrygował mnie pewien starszy pan w okularach i żółtym spranym swetrze. Miał piękną twarz z wyrazistymi zmarszczkami mimicznymi i wąskimi ustami. Nadałam mu w myślach imię w kolorze ciemnej wiśni i jestem przekonana, że tak się właśnie nazywa – tylko to jedno imię pasuje mi do takiej twarzy. Rozzuchwaliłam się wymyślając go; bezczelnie zmyślałam jego historię biegnącą od jakiejś automatyki i robotyki do pewnego kraju w Ameryce Południowej i palenia ayuaski z indiańskim szamanem. Nie odważyłam się do niego uśmiechnąć, a szkoda, bo może otworzyłabym go tym uśmiechem jak kluczem i wysypałyby się z niego opowieści.

Berlin-Warszawa. Siedziałam między pewnym Niemcem o złocistorudych włosach (zauważyłam go odrywając na chwilę w z r o k od 426. strony Biegunów, gdzie pani T. opisała dokładnie jego sobowtóra) a panią reprezentującą ciekawy przypadek kliniczny. Była to osoba dwujęzyczna z afazją; czasem mówiła po niemiecku, czasem po polsku, a czasem w języku "pomiędzy", języku podróżnym, zgubionym w strefie granicznej i równie zrozumiałym dla mnie jak dla tego złocistego człowieka obok. Między jej myślami a mową stał wielki mur i tylko niektóre myśli potrafiły go przeskoczyć. – Rozumie, ale kiedyś ten, ten (jakieś słowo po niemiecku) i teraz nie umie mówić, i cała prawa strona, nie ma* – powiedziała pani z afazją i zaczęła się głośno zastanawiać, kto jej schował kazety i gdzie.

Warszawa-Ciechanów. Śnił mi się cudowny sen, w którym potrafiłam cofać czas.

W Ciechanowie nie poznał mnie kot. Prychał, fukał, nieufnie machał ogonem i dopiero na drugi dzień uznał moje kolana za dobre miejsce do zwinięcia się w kłębek. On, dla odmiany, potrafi zamieniać się w ciepło.

*Przypomniały mi się Strokes W. Stafforda: lewa strona jej świata odeszła... Nie udało mi się ich przetłumaczyć, poddałam się w zapasach z tytułem.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Kasiu wznawiam swojego bloga wiec dodaje Cie do linków. Kasiapelasia.blog.pl