20.12.08

Opląwa i storczyk

Pisałam, że wyrwałam się z korzeniami. To nie do końca tak. Gdyby kontynuować moje roślinne porównania, stałam się powolnie mobilna jak ent. Oplątwa, którą kiedyś kupiłam w Weimarze, zagnieździła się wśród liści storczyka od jednego księcia z bajki, z czeskiego filmu. Razem ze mną przeprowadza się do akademika w Jenie wschodniej.

Myślę, że mogłabym być sportowcem jak mój ojciec. Ja też nie daję satysfakcji tym, którzy czekają na moje potknięcia. Za szybko wstaję. Nawet jeśli straciłam pół roku, nie wolno mi się poddać.

Cieszę się, bo podjęłam decyzję: pojadę do Polski, bo od nas jest blisko na Ukrainę. Chcę wejść do cerkwi, posłuchać jak śpiewają i wrócić.

Pojadę do Polski, żeby nauczyć się piec pierniki, a potem zawieźć je do Czech w rekompensacie za mój kwiatek.

Pojadę do Polski, bo w Polsce mam przy samym domu basen. Nie trenowałam już ponad rok. Co się stało z moimi czterdziestoma pięcioma sekundami? Do ilu dobiję teraz? Pięćdziesiąt sekund? Minuta? Będę się bała wejść do wody. Będę szła na basen jak na ścięcie i znajdę tysiąc powodów, żeby odłożyć to na jutro.

Ale w końcu pójdę tam, wskoczę do wody i popłynę najszybciej, jak potrafię.

- - -
Publikuję to we wrześniu 2009. Tak, chyba jednak chciałam to powiedzieć.

Brak komentarzy: